Zawsze na szlakach spotykamy owoce leśne, zrywane z krzaczków trafiają prosto do ust, barwią palce i języki... są pyszne, żadne nie smakują tak dobrze, jak te rosnące dziko.
Witaj Jotko przedwiośniem za oknem I ja zatęskniłam za latem, lasem i jego darami... Przypomniało mi sie jednak mozolne zbieranie jagód do słoiczka. Ale co to za radość była potem... Pozdrawiam żółtym uśmiechem ranników pomimo deszczu
Figurka "teściowej" w pijalni wód mineralnych w naszym parku miejskim. Pani trzyma na kolanach pieska, który szczerzy zęby na oglądających. Wiele osób robi sobie zdjęcia z teściową.
Na wystawie sztuki starożytnej w Gołuchowie takie wspaniałe naszyjniki. Pomyśleć, że już tyle setek lat wstecz biżuteria była tak misterna! Zdjęcie słabej jakości, bo naszyjnik w gablocie, trudny obiekt...
Oj, ja też przepadam za leśnymi owocami prosto z krzaczka. Nawet pisząc ślinka mi cieknie :)
OdpowiedzUsuńA po deszczu w dodatku, już umyte:-)
UsuńTakie są najlepsze. W moim ogrodzie przypadkowo wyrosły, nie tępiłam ich i tak sobie owocują od lat.
OdpowiedzUsuńMy zrywaliśmy tez przy polnej drodze i o dziwo nie rosły jak krzaki, tylko płożyły się przy ziemi...
UsuńUwielbiam jezyny. Mam na dzialce kilka krzaczkow.
OdpowiedzUsuńStokrotka
O, to masz je zawsze pod ręką:-)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńCo racja to racja. Marzę o poziomkach. U nas w zasadzie prawie nie ma, chyba, że ktoś wyhoduje swoje.
Moja mam miała na działce, a syn wsadził w ubiegłym roku kilka krzaczków w ogrodzie, bo wnuk uwielbia!
UsuńWitaj Jotko przedwiośniem za oknem
OdpowiedzUsuńI ja zatęskniłam za latem, lasem i jego darami... Przypomniało mi sie jednak mozolne zbieranie jagód do słoiczka. Ale co to za radość była potem...
Pozdrawiam żółtym uśmiechem ranników pomimo deszczu
Wczoraj była piękna pogoda, a my cały dzień na wycieczce:-)
Usuń